Gdy powiewająca grzywa muskała twarz,
tylko odgłos kopyt słyszałam w tej milczącej wędrówce.
On prowadził w stronę marzeń.
Całe życie spędzić na jego grzbiecie chciałam,
lecz
gdy kolejnej przygody nastał czas,
jego już nie było.
Zniknął tak nagle,
w szarości dnia,
zapominając o wszystkim.
Chciałabym na jego grzbiecie
znowu poczuć smak wolności,
która pogalopowała jego śladem.
Beze mnie.

Pierwszy raz. 24 V 2006 godz.17:10
No i tak to się zaczęło... :)